Kolorowe Jarmarki Szklanego Bzu

09 marca 2025

Czyli podsumowanie okresu realizacji i weryfikowania marzeń początkującego wystawcy swojego rękodzieła.

 

Przygodę z jarmarkami i targami rozpoczęłam w czerwcu 2023 roku, kiedy to zobaczyłam na profilu jednej z cenionych przeze mnie rękodzielniczek zapytanie czy ktoś chciałby z nią współdzielić stoisko na targach w Poznaniu. Zgłosiłam się z pełnym zdecydowniem, jak okazało się później, jedyna, więc bardzo szybko doszło do wspólnego targowania przez dwa dni. Byłam przekonana wtedy, że będzie mi o wiele łatwiej zaaklimatyzować się w tym nowym środowisku, kiedy nie będę całkowicie sama.

 

To pierwsze doświadczenie z wystawianiem mojego rękodzieła było największym testem w całej tej jarmarkowej przygodzie. Targi okazały się być potraktowane "po macoszemu" ze strony ich organizatorek, przez co pierwszego dnia prawie wcale nie było ludzi, co by chociaż pooglądali co tam dla nich przygotowaliśmy.

 

Niestety, ja nie byłam w ogóle świadoma tego, że wszyscy wystawcy tego dnia siedzieli i czekali na klientów, i z braku laku wchodzili w konwersacje ze swoimi sąsiadami. Ja byłam pewna, że robię tak słabe rękodzieło, że nikt nie chce tego kupować :| Podzieliłam się wtedy swoimi odczuciami z rękodzielniczką, z którą współdzieliłam stoisko, a ona po prostu stwierdziła, że to nie dla mnie i że ona ma sześć lat doświadczenia na targach i wie, co mówi. Podsumowując, niespecjalnie chciała mnie podnieść na duchu 🤷 Ogólnie miała taką narrację na mój temat, że najlepiej by było, jakbym sobie odpuściła ten pomysł z targowaniem, i oddała jej te swoje świecidełka, bo i tak nie umiem ich sprzedać 🙄 Po tej natchnionej konwersacji, chciałam zrezygnować z wystawiania, bo przez chwilę naprawdę jej uwierzyłam, ale następnego dnia dałam sobie ostatnią szansę. Poradziłam się też innej kobiety, która wystawiała ubrania i dodatki z lat 90-tych, i ona, gdy usłyszała, że chcę zrezygnować z jarmarków, zdecydowanie mi to odradziła, mówiąc, że te targi po prostu są słabe, i  żebym się nie zniechęcała, bo ogólnie to absolutnie tak  nie wygląda dla wystawców. 

I właśnie te skrajnie różne reakcje obcych mi wystawczyń na moje rozterki pokazały mi jak bardzo można być pomocnym lub nie. No bo rzeczywiście, przechodziłam kryzys na tych targach, i całe szczęście był na nich ktoś, kto nie dał mi się złamać, kiedy osoba, która wtedy była najbliżej mnie ze względu na współdzielenie stoiska, jak najbardziej była za tym, żebym sobie odpuściła. 

Więc, tak, targi w Poznaniu w 2023 roku to był chrzest, kocenie, przeczołganie po asfalcie 😶‍🌫️

Ale drugiego dnia, organizatorki w końcu rozniosły wiadomość o targach, i już było więcej odbiorców dla każdego z ze sprzedających, więc cały ten test okazał się zostać zaliczony, choć prawie go oblałam 😅

 

Później był mój pierwszy raz na Jarmarku Jakubowym w Szczecinie i to był strzał w dziesiątkę. Świetni organizatorzy, w szczególności Pani Bożena, której ogromu wsparcia i profesjonalizmu nigdy nie zapomnę, ponieważ było to dla mnie niezwykle przejmujące wydarzenie, podczas którego chciałam wypaść jak najlepiej tylko mogłam. I udało się! Jarmark Jakubowy'23 był dla nieopierzonego wtedy jeszcze Szklanego Bzu największym dotąd sukcesem.

 

 

Zachęcona bardzo pozytywnym odbiorem mojego skromnego stoiska, jak najbardziej chciałam przeżyć tę przygodę w następnym roku. Przez wiele miesięcy przygotowywałam układ stoiska, zainwestowałam w klimatyczne oświetlenie, tworzyłam nowe kolekcje biżuterii, a nawet szyłam firanki i obrus, żeby jak najwierniej oddać wizję jarmarkowania według Szklanego Bzu. Gdy w końcu przytargałam (z pomocą bardzo życzliwego nieznajomego Pana) cały swój twórczy majdan na stoisko, z pasją rzuciłam się do jego ozdabiania i wykładania biżuterii.

Efekt możecie zobaczyć na załączonym obrazku:

 

 

Ale tym razem na jarmarkach trochę się pozmieniało. Nie wiem, czy tylko ja tego doświadczyłam podczas dwóch jarmarków w 2024 roku, ale wtedy połowa klientów zaczęła zaniżać wartość rzeczy, które widziała na stoiskach. Przychodzili do mnie ludzie, żeby ponarzekać, że na tych jarmarkach to ci wystawcy tylko sprzedawać chcą, a nic takiego nie mają. Ogólnie dostało się też mojemu rękodziełu, wystawie, mnie samej, za to, że jestem kontaktowa, że mam taką a nie inną cenę, zaczęła się też otwarta krytyka żywicy epoksydowej. A mi to wszystko pasowało jak pięść do oka, bo jedyne, o czym myślałam, idąc na te jarmarki, to czy firanki się spodobają i czy moje szalone pomysły będą miały chętnych. Tak więc, w ogólnie nie zgrałam się z połową klientów jeśli chodzi o sposób myślenia. Sugerowałam się po prostu poprzednim rokiem. 

I muszę przyznać, że te 9 dni jarmarkowania w ostatnie wakacje niesamowicie mnie zmęczyły, ponieważ wiele miesięcy przygotowań koniec końców nie dały mi tego, na czym najbardziej mi zależało - dostrzeżenia mojej ciężkiej pracy i ogromnej pasji. 

 

Bo wiecie, rękodzielnik, to nie tylko sprzedawca, to też twórca, i fajnie by było nie deptać jego pracy komentarzami typu "takie se" czy "za darmo może bym wzięła", bo to zwyczajnie nie na miejscu i dodatkowo osłabia osobę, która tworzy z potrzeby serca. Ja osobiście nie mogłabym czegoś takiego zrobić, pójść na czyjeś stoisko, obejrzeć czyjąś twórczość i powiedzieć temu twórcy, że jest to byle jakie. On na tym prawdopodobnie siedział tygodniami, także proszę, nabierzcie czasem wody w usta i po prostu przejdźcie do następnego stoiska. A jak strasznie już Was język świerzbi, żeby coś powiedzieć, to takie "Dzień dobry" czy "Do widzenia" będzie idealne 🙏

 

 

Podsumowując dotychczasową przygodę Szklanego Bzu z jarmarkami, to było interesująco. Aktualnie ją sobie odpuszczam, ponieważ wystawianie jest dla mnie praktycznie jak wernisaż - ja dosłownie wykupuję miejsce, namiot na kilka dni, przygotowuję cały projekt stoiska, tworzę biżuterię, targam to na ten jarmark, żeby mieć ten moment, w którym tak jak moje rękodzieło łączy żywicę epoksydową z naturą, tak na jarmarku moja twórczość bezpośrednio łączy się z ludźmi. To jest bardzo piękny i symboliczny moment, utwierdzający mnie w tym, co robię. 

Ale targi to nie wernisaże, to biznes i często klienci lubiący żyć według powiedzenia "klient nasz pan".

 

Można powiedzieć, że ta rękodzielniczka, która we mnie nie wierzyła, miała rację. 

 

I niech tak będzie. Ale ta jarmarkowa historia należy tylko do mnie i będę ją rozwijała zgodnie ze sobą. Aktualnie wracam do tworzenia bez wystawiania na żywo, tak jak to miało miejsce, gdy zaczynałam w 2020 roku. To był idealny moment, gdy Szklany Bez powolutku, na spokojnie się rozwijał i docierał prosto do serca odbiorców. I tego chcę przez najbliższy czas. 

Trzymajcie kciuki.

 

 

 

- Agata, Szklany Bez